Złość dziecka i rodzica cz. I – co stoi za silnymi emocjami?
Autorka: Anna Dębska
Głucha cisza…
Serce bije jak oszalałe, a dłonie same zaciskają się w pięści.
Ciało napina się, a z gardła wyrywa się zduszony krzyk..
Myśli pędzą jak szalone:
„Robi to specjalnie!”
„Zawsze musi mnie wyprowadzić z równowagi!”
„Nigdy mnie nie słucha!”.
Jeśli jesteście rodzicami, znacie to, prawda? Są takie codzienne sytuacje, że Wasza (najukochańsza i najsłodsza na świecie) pociecha, doprowadza Was do stanu nieopisanej złości. Macie poczucie, że jesteście na granicy wytrzymałości. Co więcej, wielokrotnie wcześniej obiecywaliście sobie: ” To się więcej nie powtórzy – nie dam się wyprowadzić z równowagi, nie będę krzyczeć, zachowam stoicki spokój”. A jednak przychodzi nieudane wieczorne usypianie, emocjonująca wizyta innych dzieci, za mało purpurowy serek lub bójka rodzeństwa, i wasze rodzinne emocje sięgają zenitu, a wcześniejsze postanowienia obracają się w pył.
Ale mam dla Was dobrą wiadomość – to całkowicie normalne, że mierzycie się z rodzicielską złością i co więcej, nie jesteście w tym sami! Każdy, kto żyje w relacji z dziećmi, dochodzi do momentu, w którym złość pojawia się w codziennej rutynie, w różnych wymiarach i z różnym natężeniem. Poniższy artykuł piszę zainspirowana rozmowami z rodzicami, podczas których, pojawia się mnóstwo sygnałów, że wybuchy złości, zarówno dziecięcej, jak i dorosłej, burzą spokój codzienności.
Warto jednak zaznaczyć, że złość jest emocją normalną – nieprzyjemną, ale całkowicie normalną. To, że ją odczuwamy jest elementem człowieczeństwa. Jedynie nasze sposoby radzenia sobie z nią, mogą być nieskuteczne lub niesłużące nam i naszym bliskim. Podobnie z dziecięcą złością, najbardziej uderzają w nas trudne zachowania naszych pociech: płacz, krzyk, tupanie, szarpanie czy rzucanie przedmiotami. Ale właśnie te czynności, są najbliższą i najszybszą dziecięcą strategią RADZENIA SOBIE z trudnościami. Pozwalają na regulację napięcia (po kulminacji następuje rozluźnienie), a także uwalniają z toksyn oraz obniżają poziom hormonu stresu – kortyzolu (łzy, ślina, pot). Zatem, co powoduje, że złość burzy nasz rodzinny spokój?
1. Złość jako komunikat
Porozumienie bez Przemocy (NVC) Marshalla Rosenberga zachęca do spojrzenia na emocje jako na komunikat o zaspokojonych i niezaspokojonych potrzebach. Gdy nasze potrzeby są zaopiekowane czujemy radość, satysfakcję i równowagę. Kiedy jednak spychamy je na dalszy plan, nie dajemy im dojść do głosu lub całkowicie ignorujemy, mogą zacząć nam dawać znać o sobie. Jednym z wysyłanych sygnałów może okazać się złość. Opieka nad dzieckiem wymaga momentami rezygnacji z odpoczynku, regularnych posiłków czy odpowiedniej ilości snu. Złość mówi wtedy: zaopiekuj się sobą! Z perspektywy dziecka złość zaś informuje: potrzebuję pomocy! Takie podejście daje dużą dozę łagodności i zmniejsza presję, w kwestii tego co czujemy lub, co ważniejsze, co czują nasze dzieci. W chwili, gdy przeformułujemy zachowanie dziecka – jego jęki, płacz i krzyki – i spojrzymy na nie z perspektywy niezaspokojonych potrzeb, może pojawić się w nas przestrzeń na zrozumienie, a także większa gotowość do wsparcia w regulacji emocji. Bo co istotne, szczególnie małe dzieci, by powrócić do stanu równowagi potrzebują wsparcia dorosłego, jego obecności i towarzystwa – i mówimy wtedy o zjawisku koregulacji.
Zatem, jakie możemy mieć potrzeby, które sfrustrowane, stoją za złością? Jakie mogą mieć nasze pociechy? Poczynając od czysto fizycznych potrzeb, takich jak: powietrza, pożywienia, odpoczynku czy ruchu, przez kontaktu z samym sobą (np. jasności, rozwoju, zaufania, celu), autonomii (wolności, wybierania własnej drogi,przestrzeni), radości życia (zabawy, łatwości, nadziei), związku z innymi ludźmi (wspólnoty, szacunku, ciepła, wzajemności) oraz związku ze światem (piękna, harmonii, porządku). Patrząc przez ten pryzmat, spoglądając na naszego malucha, gdy po raz kolejny dopada go awaria, warto zadać sobie pytanie: jakie niezaspokojone potrzeby mogą za tym stać? Głód? Sen? Autonomia? Potrzeba wyrażenia własnego ja? A może zrozumienia i bliskości? Podobnie mamy prawo z uważnością zapytać siebie: O co mi chodzi? Co stoi za moją złością? Potrzeba łatwości? Wzajemności? Odpoczynku? Taka uważność na siebie i dziecko, może być kierunkiem pracy z emocjami.
2. Źródła dziecięcej i dorosłej złości
Powyższe ujęcie można poszerzyć nie tylko o potrzeby, ale również stresory, wiek rozwojowy, temperament, przemoc, choroby, alergie czy zaburzenia integracji sensorycznej. Żeby lepiej to zobrazować wykorzystam metaforę góry lodowej. Jej czubek, fragment wystający ponad wodę, to część naszego życia, którą widzimy: jęki, rzucanie się na podłogę, histeryczny płacz, plucie czy tupanie, a u dorosłych krzyk, szarpnięcie, karanie dziecka, oceniające komunikaty. Pod powierzchnią ukryte są zaś, przyczyny tych zachowań. Na pierwszy rzut oka niewidoczne, a mocno wpływające na to, co dzieje się z nami i naszymi dziećmi. Takie spojrzenie daje szerszą perspektywę, jednocześnie umożliwiając dostrzeżenie lub redukcję przyczyn naszych działań, czy zaopiekowanie potrzeb. W stosunku do dzieci, toruje nam drogę do wsparcia dziecka w budowaniu doświadczenia w przeżywaniu emocji. Zajrzenie pod powierzchnię, zapytanie: co za tym stoi? Dlaczego teraz? I odszyfrowanie tych komunikatów to główne zadanie rodzica w towarzyszeniu w złości.
Bycie detektywem źródeł trudnych zachowań nie jest łatwe, ponieważ wymaga cierpliwości, uważności i zrozumienia. U dzieci podstawową zmienną jest rozwój. Po pierwsze, w pewnych okresach życia, dzieci są bardziej skłonne do silnych emocji, gdyż budują poczucie własnej autonomii i bardzo chcą decydować o sobie (2, 4, 6 r.ż – choć u każdego dziecka może wyglądać to inaczej). A co ważniejsze, ich układ nerwowy jest jeszcze niedojrzały – struktury odpowiadające za opanowanie, racjonalne decyzje i hamowanie emocji (kora nowa) są dopiero na etapie „budowy”, stąd dzieci po prostu nie mają narzędzi, by radzić sobie lepiej. Co więcej, przeszkodą do spokojnych i zrównoważonych zachowań może być ciało migdałowate, które wchodzi w skład układu limbicznego, który to, wraz z pniem mózgu, tworzy tzw. mózg gadzi, odpowiadający za podstawowe funkcje życiowe, silne emocje czy instynkty. Ciało migdałowate odpowiada za szybkie przetwarzanie i wyrażanie emocji (gniewu, strachu). Zatem, gdy nasze dziecko wpada w furię, bo nie dostało sorbetu truskawkowego, może oznaczać to, że ciało migdałowate otrzymało zastrzyk energii i przejęło kontrolę nad korą przedczołową. Podobna sytuacja może może mieć miejsce u nas, kiedy czujemy, że zalewają nas emocje, odcina nam się logiczne myślenie i zachowujemy się nieracjonalnie. Istnieje wtedy duże prawdopodobieństwo, że ciało migdałowate wzięło górę nad trzeźwym myśleniem kory nowej.
Odnosząc się jeszcze do rozwoju ludzkiego mózgu, warto dodać, że do około 3 roku życia u dzieci dominuje prawa półkula mózgu, która jest półkulą emocjonalną. Dlatego też reakcje dzieci są bardziej intensywne, emocje najzwyczajniej je zalewają – logika oferowana przez lewą półkulę, jest ignorowana i momentami niedostępna. Stąd, gdy widzimy, że malec jest już w stanie wysokiego pobudzenia, płacze i nie ma z nim kontaktu, wszelkie nasze słowa i komunikaty, najpewniej do niego nie dotrą. Należy przeczekać emocje i dać im wybrzmieć, by później nawiązać kontakt z lewą półkulą i nazwać, to co się wydarzyło – “Widziałam, że krzyczałaś/eś i rzucałaś/eś zabawkami. Czy to była ogromna złość?”.
Oprócz reakcji układu nerwowego, na ludzkie emocje, wpływa również poziom energii i napięcia naszego organizmu. Kiedy zachowujemy harmonię między tymi dwoma czynnikami, równowaga i spokój są możliwe do utrzymania. Jeśli jednak dochodzi do zaburzenia, np.: rezygnujemy z odpoczynku, jesteśmy w głośnym pomieszczeniu, zapominamy o jedzeniu – łatwiej nam wybuchnąć, krzyknąć czy ukarać dziecko. Analogicznie wygląda to u naszych podopiecznych, kiedy poziom napięcia w ich ciele jest wysoki, a zasoby energetyczne wyczerpane, możemy zaobserwować silną złość, rzucanie przedmiotami czy w skrajnych przypadkach samoagresję. Patrząc z perspektywy Self-Reg (z ang. Self-Regulation) Stuarta Shenkera, nasz organizm zużywa energię podczas kontaktu z bodźcami stresowymi – stresorami.
Można wymienić pięć obszarów stresu i samoregulacji: obszar biologiczny (np. nieodpowiednia dieta, niewystarczająca ilość snu, hałas, alergeny), obszar emocjonalny (np. silne emocje, nowe emocje), obszar poznawczy (np. zbyt wiele informacji, myśli), obszar społeczny (np. konflikty, trudne sytuacje życiowe), obszar prospołeczny (np. silne emocje innych, poczucie winy). Wychwytywanie tych stresorów, ich redukcja lub zmniejszenie natężenia, a także dbanie o zwiększanie poziomu energii, może otworzyć nam drogę do znalezienia przyczyn silnych emocji oraz zapobiegania ich eskalacji. Więcej na temat 5 kroków Self-Reg znajdziecie tutaj.
3. Myśli zapalniki, przekonania i doświadczenie
W dorosłej złości, czymś co może wzmagać i powodować szybki wybuch emocji, mogą być nasze przekonania dotyczące wychowania oraz radzenia sobie z emocjami. Jeżeli nie ma w nas zgody na złość i traktujemy ją jako coś złego, nieznośne może okazać się przebywanie w jej obecności. Jeśli nie tylko nie dopuszczamy jej do siebie, ale też chcemy uciąć ją jak najszybciej u swojego dziecka, może przynieść odwrotny skutek. Ukryta złość, taka która nie ma ujścia, nie znika. Wychodzi pod innymi postaciami (np. objawów psychosomatycznych) lub uderza ze zdwojoną siłą (zachowania agresywne, autoagresywne).
Kolejną rzeczą, która może działać wzmacniająco na naszą złość, są tzw. myśli zapalniki. Są to myśli, które “odpalają się”, kiedy nasze dziecko robi coś wbrew nam, nie słucha się i chce postępować inaczej. Nie są one oparte na faktach, lecz na naszej interpretacji zachowań dziecięcych. Mogą przypisywać innym złe intencje: “Robisz to specjalnie!”, wyolbrzymiać problem: “To jest niedopuszczalne!” lub oceniać: “Jesteś niegrzeczny!”. Ten rodzaj myśli nam nie służy, powoduje, że się nakręcamy i nasza złość narasta.
Ostatnią kwestią, którą chciałabym naświetlić, pragnąć zaszczepić łagodność spojrzenia na dziecięcą złość i płynące z niej trudne zachowania, jest po prostu brak doświadczenia w jej przeżywaniu. Dzieci zwyczajnie nie mają narzędzi do radzenia sobie, ani nie są oswojone z tą emocją i potrzebują czasu oraz naszej obecności, by wprawić się w przeżywaniu złości.
Perspektywa zaglądania pod powierzchnię ludzkiego postępowania, szukanie przyczyn złości i trudnych zachowań zdejmuje ciężar przekonań, iż dzieci nami manipulują i zachowują się źle, „z premedytacją”. A nam dorosłym, daje ulgę i łagodność wobec siebie, że gdy znajdziemy przyczyny naszej złości, możemy częściej zachowywać spokój oraz być wsparciem dla dziecka w procesie regulacji emocji. A o tym jak działać kiedy złość już się wyleje, a także jak zapobiegać i działać „na zimno”, opowiem w drugiej części artykułu.
Cześć nazywam się Anna Dębska 🙂
Jestem terapeutką SFBT w czasie certyfikacji, a także pedagożką i nauczycielką. Lata spędzone z dziećmi nauczyły mnie łagodności i zrozumienia, które wykorzystuję w pracy terapeutycznej. Zawodowo fascynuje mnie filozofia Podejścia Skoncentrowanego na Rozwiązaniach, Rodzicielstwo Bliskości oraz Porozumienie bez Przemocy.
0 komentarzy