O czym mówi depresja?
Autor: Wojtek Chudziński
Zwykło się przyjmować, że depresja jest czymś niepożądanym. Bądź co bądź, w swojej książkowej definicji jest zaburzeniem nastroju. Nawet w potocznym – niemedycznym – tego słowa znaczeniu stosuje się ją jako synonim dołka, gorszego nastroju, poczucia bezsilności – znów, nic dobrego. Psychiatria w swojej podstawowej funkcji dąży do wyeliminowania depresji jako zespołu objawów – leki przeciwdepresyjne mają jak najszybciej „przywrócić właściwy nastrój” i wyrównać zaburzenie. Nie ma tam miejsca na zastanowienie, czy coś więcej prócz próby eradykacji można z tego wycisnąć. Inaczej sprawa wygląda z punktu widzenia terapii – bo czy faktycznie powinniśmy wylewać dziecko z kąpielą?
Depresja – masz wiadomość
Jeden z czołowych przedstawicieli podejścia skoncentrowanego na rozwiązaniach powiedział kiedyś, że „depresja to nagroda za grzeczność”. Być może z pierwszej chwili trudno jest uznać taki kawałek rzeczywistości za nagrodę, bo ta kojarzy nam się z czymś w pełni pozytywnym, jednak pozwólmy sobie pozostać dłuższą chwilę w kontakcie z tym zdaniem bez oceniania. Nagroda to z psychologicznego punktu widzenia pozytywne wzmocnienie, ze społecznego zaś pewna korzyść o wartości uznaniowej i motywującej. Czy zatem możemy w ogóle myśleć o depresji jako czymś korzystnym? Czy ona może być czymś ważnym?
Pomocne może być w tym założenie, że rzeczy, wydarzenia i zjawiska nie pojawiają się znikąd. Nasza historia determinuje jej dalszy przebieg, zatem wykształcone wzorce zachowań, styl wychowania, a co za tym idzie styl przywiązania, przekonania kluczowe o sobie i otaczającym nas świecie bezpośrednio wpływają na sposób postrzegania i odbierania rzeczywistości. Spróbujmy się założyć, że przyszła taka część, zwana depresją i chce nam coś przekazać. Ma dla nas wiadomość. O czym możne chcieć nam powiedzieć?
Ta forma eksternalizacji pozwala odłączyć się od fuzji z przekonaniem, że to my jesteśmy depresją. Terapia akceptacji i zaangażowania uznaje defuzję poznawczą jako jeden z sześciu kluczowych elementów budowania elastyczności psychologicznej. Wracając do podziału na nas i „ją” – to ważny aspekt, bowiem podejście skoncentrowane na rozwiązaniach wierzy, że język nie tylko opisuje rzeczywistość, ale ją tworzy. Dlatego też, język pozbawiony ocen i etykiet mówi o osobach z depresją, osobach z niepełnosprawnością, bowiem te kawałki rzeczywistości nie tworzą nas w całości. One wpływają na całość, lecz składa się na nią zdecydowanie więcej elementów. Skoro więc „wyjmujemy” depresję z naszego umysłu i sadzamy ją na krześle naprzeciwko, warto dać sobie chwilę na zastanowienie się czego ona od nas potrzebuje? Po co pojawiła się teraz? Co próbuje nam powiedzieć? O co próbuje zadbać? Co my na to?
Depresja – strażnik psychologicznego dobrostanu
Z klinicznego punktu widzenia depresja rozwija się stopniowo, trwa co najmniej kilka miesięcy i pojawia się po zaistnieniu szeregu czynników wyzwalających. Jak to się dzieje, że zauważamy ją – lub akceptujemy jej obecność – w danym momencie? Co takiego dzieje się właśnie wtedy? Czy to kwestia akceptacji, gotowości, a może zmęczenia? Terapeuci lubią uznawać depresję jako system alarmowy własnego umysłu – kiedy nasze granice wciąż są nadszarpywane, nasze wartości nie są respektowane, nasze potrzeby nie są zaspokajane, wtedy nasz organizm próbuje powiedzieć STOP. U każdego może to zrobić w inny sposób: spróbować go wycofać z otoczenia, posłać do łóżka, wrzucić na falę gniewu by dyrektywnie odmówił kolejnej ocenie czy prośbie. A zatem z tej perspektywy depresja o nas dba. Chce naszego odpoczynku, odbudowania spokoju, przywrócenia sprawczości w kontekście obrony własnych granic i naszego Ja. Być może potrzebuje od nas zrozumienia, że choć forma i czas nie jest najdogodniejsza, to musi wkroczyć na scenę, bo niechybnie zbliżaliśmy się do przepaści naszych możliwości. Być może potrzebuje uznania, że to, co teraz na siłę próbuje nam posłać naprawdę jest nam potrzebne. Być może próbuje zadbać o to, byśmy ową grzeczność – społeczny konformizm, ciągłe dostosowywanie się do cudzych oczekiwań, rezygnację z własnych potrzeb w imię realizacji czyichś celów – zaczęli manifestować w bardziej użyteczny dla siebie sposób.
Jedno jest pewne: wydarzyć się może wszystko, ale to wszystko zależy od naszej odpowiedzi na jej „wtargnięcie”. Czy zaprosimy ją na moment do swojego świata, by z ciekawością i bez oceniania przyjrzeć się po co ona pojawia się w naszym życiu czy będziemy dążyć do zaprzeczenia, próby unikania doświadczania depresji i wykorzenienia wszystkich jej oznak bez względu na koszty. Trudne sytuacje to druga strona monety, na której wypisane są nasze wartości, zasoby i potrzeby – boli, kiedy nie możemy ich realizować, cieszyć się nimi, korzystać z nich. Zapraszam was więc do uważnego przyglądania się, kto puka do naszych wewnętrznych drzwi i co chce nam dziś powiedzieć.
0 komentarzy