Co robić, gdy rodzina mnie nie akceptuje?
Autor: Wojtek Chudziński
Kiedy na sesji terapeutycznej pojawia się wątek braku akceptacji własnego Ja w najbliższym otoczeniu, dotykamy kawałka, który niesamowicie mocno rzutuje na nasze Tu i Teraz. Pod wieloma względami te rozmowy wyglądają podobnie – zaczynamy bowiem od dookreślenia czym dla nas jest akceptacja, jak ona wygląda teraz, a czego powinno być w niej więcej. Drugim ważnym krokiem jest uważność na to, by poczuć, że jedynym źródłem zmiany możemy być my sami – pracując indywidualnie, nie pracujemy bowiem nad celami, w których pozostali członkowie dostają narzucone cele do realizacji. Zmiana wychodzi od nas i przeramowanie pewnych przekonań, naszych reakcji poznawczych i emocjonalnych, ostatecznie może zaowocować zmianą zachowania, która zachwieje status quo naszego systemu rodzinnego.
O czym jest brak akceptacji i co z nami robi?
Tym, co jednak różni te spotkania z tematem braku akceptacji, to kwestia tego aspektu życia, naszej osoby, która nie zasłużyła na nieosądzające uznanie prawa do bycia takimi, jakimi jesteśmy. Choć nasi bliscy z natury łączącej nas z nimi relacji powinni być właśnie tymi, którzy stanowią źródło owej akceptacji, nie dają nam tego poczucia odnośnie podjętych życiowych decyzji w temacie edukacji, ścieżki zawodowej, wyboru drugiej połowy, założenia rodziny. Kolejnym ważną kategorią są kwestie związane z różnicami w światopoglądzie i karząco-osądzającym podejściem do odstępstw od przyjętego schematu: nieprzestrzeganie reguł związanych z obrządkiem religijnym, w którym zostaliśmy wychowani, odejście od wiary w codziennym życiu czy ujawnienie się jako osoba nieheteronormatywna i życie w zgodzie ze swoją orientacją psychoseksualną.
Brak akceptacji może nam towarzyszyć od najmłodszych lat lub pojawić się w odpowiedzi na konkretną sytuację – niezależnie od scenariusza, w podobny sposób wpływa negatywnie na nasz dobrostan psychiczny i emocjonalny. Człowiek z natury rzeczy przywiązuje sporą wagę do najważniejszych relacji w swoim życiu i te z rodzicami, dziadkami, rodzeństwem czy dziećmi należą do bezsprzecznie najbardziej złożonych. Kiedy więc ta akceptacja domyślnie wynikająca z tego szczególnego typu relacji zostaje nam odebrana, pierwszy cios otrzymuje nasza samoocena i poczucie własnej wartości. Wtórnie aktywują się w nas przekonania, które mogą determinować przyszłe decyzje i decydować o rodzaju konsekwencji z nich płynących. Skoro bowiem moje najbliższe otoczenie nie akceptuje mojego Ja i kwestionuje moje decyzje i wybory, czy jestem wartościową jednostką? Czy zasługuję na zaufanie, miłość, troskę? A może te wady, wybrakowanie, rysy sprawiają, że nie można mnie kochać, zrozumieć, zaakceptować? A może…?
Jak odbudować akceptację do siebie?
Docieramy do miejsca, w którym zaczynamy zapadać się w próżnię przekonań, ocen, osądów i opinii. Nasz Wewnętrzny Krytyk zaczyna szaleć, z całą swoją siłą wykorzystując uprzywilejowaną pozycję w naszej głowie i nagłaśniając hasła, które usłyszeliśmy od własnej rodziny. Zatracamy się w nich, gubiąc kontakt z rzeczywistością. Wpadamy w historię własnego Ja zasłyszaną od najbliższych nam osób, gotową pod względem określeń i etykiet. Pierwszym krokiem, który może powstrzymać tą lawinę zdarzeń jest zauważanie tego, co właśnie się dzieje – znalezienie momentu, przestrzeni, w której jest miejsce na więcej niż myśli: na emocje, na odczucia z ciała. Sprawdzam jak ja w pełni reaguję na ten kawałek o braku akceptacji – co czuję? Czy zawsze jest tak samo? Co dziś jest innego? Czy to zależy od tego, z kim o tym rozmawiam, kto jest autorem tego mojego braku akceptacji a może tematu, w którym nie dostałem akceptującej postawy?
Kolejnym krokiem jest odklejenie się od tej gonitwy przekonań w naszej głowie – czy ja w ogóle przyglądam się temu skąd to mam, kto mi to dał, czy ja się z tym zgadzam, czy to jest dla mnie użyteczne? Odzyskanie kontroli nad własnym umysłem pozwala przejąć stery i podjąć decyzję, które z zestawu wskazówek biorę do dalszego wzrastania i osobistej zmiany, a które prócz krzywdzenia mnie nie wnoszą nic pozytywnego do mojego życia.
Ostatnim poziomem jest skoncentrowanie się na samej akceptacji: ile ja już teraz, mimo opinii rodziny potrafię jej sobie dać? Czy jeśli będzie więcej mojej pewności siebie, samoakceptacji, a moja samoocena będzie bardziej stabilna, to łatwiej będzie mi pozostać przy swojej wersji Ja? Czego będzie więcej w moim życiu, jeśli zacznę pracować nad akceptacją w odłączeniu od moich bliskich?
Odchodząc od typowo poznawczych mechanizmów, trzy perspektywy mogą okazać się pomocne w radzeniu sobie z brakiem akceptacji ze strony rodziny:
- Im bardziej moje Ja jest zgodne z moimi wartościami, które definiują podejmowane decyzje i zaangażowane działanie, tym trudniej jest mnie spowolnić – wyobraźmy sobie spacer po linie: kiedy jestem pewny swojego kroku, a moja równowaga zależy od mojej uważności i współpracy z tyczką, tym większa szansa, że dotrę do celu; kiedy jednak odwrócę wzrok, zacznę słuchać krzyków obserwujących, ocen mojego chodu i zacznę brać zasłyszane wskazówki bez ocenienia ich użyteczności, mój sukces może zacząć topnieć
- Brak akceptacji ze strony rodziny mówi o niej, nie o mnie – wchodząc w model poszerzania perspektywy, warto pozwolić sobie na eksperyment myślowy, dzięki któremu generujemy inne możliwe przyczyny raniących opinii naszych bliskich: czy usłyszane słowa mają tylko ranić czy to forma troski, której nie potrafią właściwie zwerbalizować? Czy to faktycznie jest negowanie mojego Ja czy to projekcja moich decyzji na czyjąś historię, która nagle budzi się z różnymi uśpionymi demonami? Czy bliska nam osoba nie rozumie, dlaczego działamy jak działamy i stąd jej brak akceptacji czy może boi się jak ocenią ją inni, kiedy zaakceptuje dany stan rzeczy?
- Rodzina to koncept, który możemy sami zdefiniować – tak, jak na samym początku artykułu była mowa o zdefiniowaniu akceptacji i jej braku, tak samo rodzina jest pojęciem, który możemy ukształtować na swoje potrzeby; to przecież grupa ludzi, związanych ze sobą miłością, na których można polegać – zatem nim uznamy swoją wadliwość w odpowiedzi na brak akceptacji ze strony tych, z którymi łączą nas więzy krwi, spróbujmy poszukać w swoim otoczeniu tych, którzy dają nam pełne prawo bo bycia sobą: przyjaciele potrafią być równie ważnym lustrem do przeglądania w nim własnego życia.
Akceptacja jest niezbywalnym prawem i dobrem każdego człowieka. Kiedy więc pojawia się scenariusz, w którym musimy na nią warunkowo zapracować, warto wziąć ten fakt pod uwagę i zauważyć, że być może to nie ja muszę się zmienić, ale moje otoczenie. Każdy ma prawo do swoich decyzji, niemniej warto dwa razy się zastanowić, czy rezygnowanie z siebie w imię zadowolenia innych jest dla nas użyteczne. W końcu, kogo oni finalnie zaakceptują – moje Ja czy jednostkę, która zostawiła kawałek siebie by zasłużyć na szacunek?
0 komentarzy