Czy antydepresanty są dobre?
Autor: Wojtek Chudziński
Temat zdrowia psychicznego, stygmatyzowany od dziesięcioleci, wymaga solidnego odgruzowania. Duże kroki w ostatnich latach poczyniono w dziedzinie społecznego dyskursu i otwartego mówienia o depresji czy innych chorobach afektywnych, coraz więcej treści i możliwości pojawia się pod kątem psychoterapii. Jednak nie możemy zapomnieć, że mimo ogromnej użyteczności metod terapeutycznych, niejednokrotnie fizjologia pacjenta zwyczajnie wymaga wsparcia. Trudno jednak sięgnąć po przepisany specyfik, jeśli wokół niego narosło tyle mitów i niedopowiedzeń. Dziś pora raz na zawsze wyjaśnić, dlaczego leki przeciwdepresyjne są skuteczne i niezbędne w terapii chorób afektywnych.
Nim jednak przejdziemy do rzeczowego i naukowego omówienia faktów, warto nadmienić, że nie sposób nie uogólnić pewnych zjawisk czy faktów związanych z leczeniem przeciwdepresyjnym. Na ten moment świat medycyny stosuje bowiem około siedemdziesięciu różnych cząsteczek o różnych potencjale, czasie działania i profilu działań niepożądanych, więc nie każdy aspekt odnosi się do danego leku i nie każde wytłumaczenie w pełni wyczerpuje temat dla konkretnego preparatu. Niemniej, świat przeciwdepresantów jest jednym najlepiej przebadanych i poznanych medycynie, a każdorazowa decyzja o włączeniu leczenia jest poparta wywiadem lekarskim i analizą korzyści, zatem warto uznać, że przepisane leki są szansą na powrót do wewnętrznego dobrostanu, a nie przepustką do niebezpiecznej krainy farmakoterapii.
Dobre, czyli…?
Na początek warto rozprawić się z samą formą pytania – chcemy wiedzieć, czy antydepresanty są dobre, ale co to znaczy? Dobre, czyli skuteczne? Dobre, czyli bezpieczne? Dobre, czyli szybko działające? Definicja zależy od przypadku. I w takim kontekście powinniśmy rozważać nasze poszukiwania. Nie ma panaceum w kwestii depresji – takim hasłem próbowano reklamować Prozac w latach 80. XX wieku, lecz szybko okazało się, że nie wyczerpuje on tematu. Depresja może bowiem przybierać różne formy i różne maski – od obniżonego nastroju, problemów ze snem, nadmierną sennością, zaburzeniami odżywiania, popędu płciowego i myśli rezygnacyjnych po ataki agresji, objawy psychosomatyczne (np. bóle karku, bóle brzucha). Zatem nie może być mowy o dobrym leku dla wszystkich. Nie ulega wątpliwości, że kliniczna depresja jest fizjologiczną nierównowagą różnych grup neuroprzekaźników – małych cząsteczek sygnałowych, dzięki którym myślimy, odczuwamy ból, emocje i doświadczamy otoczenia. Ale prócz tego medycznego rozpoznania mamy całe spektrum zachowań, które zwykliśmy nazywać objawami depresyjnymi. Stąd też niezwykle istotna wydaje się dogłębna analiza przypadku, próba uchwycenia przyczyn i możliwego mechanizmu. Finalnie, lek dobrany pod konkretnego pacjenta może być dobry dla niego – i w takim tylko kontekście powinniśmy rozpatrywać postawione pytanie.
Dobre, czyli naukowo przebadane
To, co wymaga podkreślenia z całą siłą, to fakt, że dobry lek to taki, który posiada naukowe podstawy do wnioskowania o jego profilu bezpieczeństwa, skuteczności i potencjale leczenia. Zatem kryterium rzetelności przeprowadzonych badań powinno być pierwszorzędnym wyznacznikiem przy nazywaniu danego preparatu dobrym. Wprowadzenie leku na rynek to kilkanaście lat pracy kilku tysięcy osób ze środowiska lekarskiego, klinicznego i farmaceutycznego, trzy fazy badań klinicznych i około 2 miliardy dolarów kosztów poniesionych do momentu sprzedaży pierwszego opakowania. Do tego coroczny obowiązek publikowania nowych danych o bezpieczeństwie, konieczność prowadzenia badań w szerokiej populacji chorych po udostępnieniu go w sprzedaży oraz programy bezpieczeństwa dla nowych cząsteczek sprawiają, że na rynku pozostają faktycznie „dobre” preparaty. Warto zaznaczyć, że żaden lek, którego korzyści przestaną przewyższać ryzyko, nie zostanie utrzymany w obrocie – restrykcyjne wytyczne krajowych i światowych organów wymagają natychmiastowego usunięcia takiego preparatu z aptek. Zatem mówiąc o 70 potwierdzonych klinicznie i popartych badaniami cząsteczkach, możemy mieć pewność, że te leki faktycznie działają i pomagają.
Dobre… nie tylko na depresję
Prócz leczenia typowej klinicznej depresji, omawiane leki mają daleko szersze zastosowanie. Wcześniej stosowana grupa – trójcykliczne leki przeciwdepresyjne – z powodzeniem używana jest u pacjentów z nerwobólami i niektórymi postaciami migreny. Z kolei wspomniany wcześniej Prozac reprezentujący tzw. selektywne inhibitory zwrotnego wychwytu serotoniny okazał się mieć także obiecujący wpływ na inne problemy, których postawę upatruje się w działaniu mózgu. Zespół neurobiologów z Picower Institute for Learning and Memory na łamach Nature of Neuroscience opublikował swoje odkrycie odnośnie poprawy neuroplastyczności mózgu przez fluoksetynę. Zdrowy mózg funkcjonuje w równowadze pomiędzy sygnałami pobudzającymi a inhibitującymi, które stymulują aktywność, ale także kontrolują ją. Redukcja hamowania poprawia funkcje poznawcze i może odbudować tą nawet młodzieńczą plastyczność mózgu u dorosłych osób, powodując, że staje się on bardziej elastyczny. Udowodniono, iż fluoksetyna może usprawnić plastyczność oraz zredukować inhibicję na poziomie komórkowym, a także pozwala na ponowne połączenie komórek nerwowych.
Podsumowując, medycyna toczy od lat zacięty wyścig z czasem, by wyrwać ze szponów choroby kolejnych pacjentów, skazanych na łaskę i niełaskę depresji. Ta nie traci na sile, ale my też nie śpimy. Możemy być dumni, że farmakologia i jej antydepresyjny zasobnik realnie odmienia ludzkie życia na lepsze.
0 komentarzy